.


:




:

































 

 

 

 


Móc to mogę mówi wąż ale najpierw muszę cię pocałować.




Chłop cofnął się ze wstrętem.

Nie bój się uspokajał go wąż. Jestem twoim przyjacielem.

Gospodarz miał okrutną ochotę na to rozumienie zwierząt, więc westchnął tylko, nachylił się do węża i powiedział:

No to już pocałuj, jak masz całować, byłeś nie ugryzł, pamiętaj!

Raz, dwa wąż owinął mu się dookoła szyi i zanim chłop się opatrzył, wąż pocałował go w same usta. Brrr... wstrząsnął się gospodarz ze strachu i obrzydzenia, ale już było po wszystkim.

Wąż zsunął się w trawę i zasyczał:

Nie mów nikomu, że rozumiesz zwierzęcą mowę! Jak o tym piśniesz choć słówko, to w jednej chwili umrzesz.

Syknął, świsnął i znikł w gąszczu nad rowem.

Idzie chłop dalej i myśli: "ciekaw jestem, czy naprawdę zrozumiem, co mówią zwierzęta?"

Mijał bajoro, w którym rozłożyła się świnia. Świnia coś tam chrumka, a z rowu obok jakiś cienki głosik jej odpowiada.

Ach, ty świnio umazana popiskuje maleńki ciernik wysuwa pyszczek z wody. Nie wstyd ci tak zawsze tarzać się w błocie? Ja wciąż myję się i myję i popatrz, jaki jestem czyściutki.

Świnia chrumka i chrusika pogardliwie:

Patrzcie mi, co za elegancik! Sam siebie umiesz chwalić, ale ludzie nie pochwalą ciebie tak, jak mnie. Kiedy zrobią ze mnie kiełbasę, to aż palce obliżą, taka będzie smakowita. A tyś chudy, mały i kolec masz na grzbiecie, kto cię pochwali?

Ja wolę, żeby mnie ludzie nie chwalili, bo wcale nie mam ochoty iść na patelnię! pisnął ciernik.

Roześmiał się chłop.

Idzie dalej, a tu już i jego zagroda. Patrzy, pełno wróbli siedzi na czereśni i tak sobie ćwierkają:

Czer, czer, ćwir, ćwir, patrz, patrz, patrz! Idzie nasz gospodarz, zaraz nas spędzi z czer, czer, czereśni...

A nie, a nie, to dobry człowiek, czek, czek, czek! Nie odpędza, nie straszy, nie żałuje nam ziarna na klepisku ani czer, czereśni...

Za to jego sąsiad zły, bo nas łapie, smaży, zjada. Zły, zły, zły!

Zostawimy gospodarzowi czer, czer, czereśnie! A tam u sąsiada oskubiemy czer, czer, czereśnie!

Frrr... poleciał ble do ogrodu sąsiada.

Chłop wchodzi na swoje podwórko, a tu pies wybiega mu na spotkanie.

Hau, hau, witaj gospodarzu kochany. Pogłaskaj mnie, daj rękę polizać, hau, hau! Takem się za tobą stęsknił.

Kogut zapiał z płota:

Dododobry gospodaaarz!

Za co go chwalisz? zagdakała siwa kurka czubatka. On potrafi tylko człapać po podwórzu. Gospodyni lepsza, bo nas karmi i poi.

Kokodak, tururu! wrzasnęła siodłatka. Kogut to też leń, leń, leń! Jajek nie niesie, kurcząt nie wodzi, tylko pieje i ogonem trzęsie.

Będziecie cicho, jędze rozgdakane?! wrzasnął kogut,, trzepiąc skrzydłami i grożąc dziobem. Żeby nie gospodarz, pomarlibyśmy z głodu. Gospodyni nie miałaby nas czym karmić. On orze, sieje, kosi, młóci. Ważniejszy jest gospodarz!

Wchodzi chłop do sieni i śmieje się. A choć żona pyta i pyta, z czego mąż nic nie odpowiada.

Odstawił kosę, przysiadł na progu i odpoczywa.

Wół, co od rana orał ugór, też się zmęczył. Położył się w oborze na słomie i drzemie.

Ale kozioł cały dzień próżnował, wysypiał się na pastwisku, jadł i figlował z kozami, więc nie ma po czym odpoczywać i żarty go się trzymają. Podszedł z tyłu do wołu i kopnął go potężnie.

Wół drgnął i zamyczał:

Muuuu...

Kozioł trzęsie brodą i przedrzeźnia go:

Meeee...

Cicho, capie powiada wół. Daj mi odpocząć. Jutro każą mi znów pług ciągnąć. To ciężka praca, nie zabawa.

Jaka tam praca? Spacerujesz sobie po polu i tyle. To przyjemnie i zdrowo.

Więc czemu ty tak nie pospacerujesz z pługiem?

Bo mnie nikt nie zaprzęga.

Ja to bym chciał, żeby mnie kiedy nie zaprzęgli westchnął wół.

Kozioł przekrzywił łeb i popatrzył na niego drwiąco.

Męczysz się i pracujesz, boś głupi. Ja ci poradzę, jak masz zrobić. Kiedy rano parobek przyjdzie po ciebie, wywal ozór, wytrzeszcz oczy i leż z wyciągniętymi nogami. Ludzie pomyślą, żeś ciężko zachorował i dadzą ci spokój.

Drzwi od obory był otwarte i gospodarz słyszał całą tę rozmowę. Ale nic nie powiedział, tylko wstał i poszedł do chaty.

Czego się tak uśmiechasz pod wąsem? zapytała żona. Powiedz zaraz, bo umrę z ciekawości.

E, jakby się z ciekawości umierało, to byś już dawno leżała w grobie odpowiedział mąż. Mam na gospodarstwie spryciarza, ale mu pokażę, żem sprytniejszy od niego.

Nazajutrz z samego rana gospodyni wzięła skopek i poszła do obory doić krowę. Ledwo wyszła z chaty, a już pędzi z powrotem:





:


: 2017-01-28; !; : 262 |


:

:

,
==> ...

1944 - | 1785 -


© 2015-2024 lektsii.org - -

: 0.012 .