.


:




:

































 

 

 

 


VII Kilka szczegółów na temat spotkania




W ostatnim dniu marca tysiąc osiemset czterdziestego ósmego roku, w ostatniej godzinie wieczoru, tuż zanim zegar na parterze wybił północ, Margaret Fox zdławiła krzyk przerażenia, wbijając zęby w poduszkę.

Katie, Katie! szepnęła. Obudź się! Coś się dzieje

Nie spałam odparła dziewczynka z sąsiedniego łóżka.

Więc słyszałaś?

Oczywiście, i podejrzewam, że to nie koniec

Kiedy tylko wypowiedziała te słowa, od strony schodów rozległy się suche trzaski, jakby łamano tam kości. Margaret naliczyła ich siedem; przytłumiony dźwięk dzwoneczka w zegarze zdawał się odpowiadać każdemu chrzęstowi melodyjną nutą.

Północ! wymamrotała. Umieram ze strachu. Ktoś tam jest, jestem pewna! Może zbiegły czarny niewolnik albo Indianin z rezerwatu, który zemści się na nas nożem do ćwiartowania bizonów

Ponieważ Katie milczała z otwartymi szeroko, lśniącymi księżycowym blaskiem oczami lunatyka, Maggie poczuła, jak między łopatki wślizguje się jej lodowata klinga trwogi. Usiłowała wezwać pomoc, jednak niezdolna była wydać z siebie odgłos inny niż pisk zarzynanego kurczaka. Na jej wargach spoczęła drobna, rozpalona rączka.

Ciii szepnęła Kate. Rodzice śpią

Na twarzy siostry malowało się takie buntownicze uniesienie, że lęk Maggie zmienił się nagle w pełne oszołomienia przerażenie, które rozproszył wreszcie szalony chichot.

Posłuchaj, ojciec chrapie

Może to mama! poprawiła ją Maggie, parskając śmiechem. Ale te trzaski przed chwilą?

To nie pierwszy raz.

Nigdy nie sypiasz?

Wydaje mi się, że z każdą nocą się nasilają. Jakby ktoś chciał zbliżyć się do nas

Oszalałaś? Nie ma tu nikogo oprócz rodziców, ciebie i mnie! Chyba że

Ponownie strach wślizgnął się między jej skórę i bawełniane prześcieradło. Margaret zesztywniała, poczuła suchość w ustach. Wstrzymała oddech i zadrżała; ręce zacisnęła na szyi, miała wrażenie, że wszystkie jej zmysły zwrócone są w stronę niewiadomej otchłani wzrok, węch, słuch, każda komórka skóry odczuwała tę chwilę z nadmierną intensywnością.

Odgłosy ucichły. Wiatr przywarował u stóp wysokich drzew. Nawet ojciec przestał chrapać. Zapanowała cisza tak wielka, że myśl o nicości osiągnęła wymiar absolutu.

Coś tu jest! wyrwało się Maggie z głębi jej przerażenia; mówiła głosem drżącym i słabym jak u starej kobiety.

Przez szczelinę w okiennicach do pokoju wślizgnął się promień księżyca i padł na szarawą postać stojącą nieruchomo tuż przed łóżkiem. Na widok zjawy dziewczyna wydała pusty krzyk z samej głębi swojego jestestwa, pewna, że musiała umrzeć albo stracić przytomność.

Chodź! powiedział cień. Chodź za mną na schody

Maggie pisnęła jak myszka, rozpoznawszy przytłumiony głos młodszej siostry. Natychmiast katalepsja, która przygważdżała ją do tej pory w miejscu, opadła niczym ołowiana zbroja. Maggie odrzuciła prześcieradło, uspokojona świeżym powiewem powietrza, i ruszyła bez obaw za Katie.

To najczęściej dochodzi stąd rzekła siostra, wskazując jedną ze ścian. A czasem z piwnicy

Nic nie słychać stwierdziła Maggie z ulgą.

Kate zbliżyła do niej swoją twarz małego ssaka, w której ciemniały dwie źrenice czarniejsze niż noc.

Bo on czeka powiedziała.

Ale na co? O kim mówisz?

Nie wiem. Może czeka, żeby dać mu znak.

Maggie zbadała dokładnie wzrokiem belki dachowe, ściany z pociemniałego drewna, wydeptane schody znikające w ciemności, zamierający blask bijący od pieca i otaczające je ciemności.

Ale kto? Kto to może być? powtórzyła.

Duch! rzuciła żywo Kate.

Chcesz powiedzieć upiór?

Widok wielkiej trumny, z której głębi patrzy na nią olbrzymi lśniący robak, zastąpił wszystko inne w jej zaspanej świadomości. Ogarnięta paniką Maggie zasłabła i stoczyła się po schodach, czując jedynie przerażenie na myśl, że zaraz oto pożre ją przerośnięty robaczek świętojański. W domu zapanowało zamieszanie. Tata Fox z lampą w dłoni i przestraszona matka ruszyli na pomoc zemdlałej, którą młodsza siostra miała nadzieję ocucić pieszczotami i łaskotkami.

Odprowadzono Maggie do pokoju niczym wielką lalkę, której plączą się nogi. Mamusia już krzątała się przy niej, podając sole trzeźwiące i klepiąc ją po twarzy, ojciec zapalił przy łóżku nową świecę.

Co robiłyście na schodach o tej porze?

Z nieobecnym wzrokiem, milcząca, Kate uśmiechnęła się tylko do swoich myśli.

Jak można się doprowadzać do takiego stanu! dodała mamusia. Młode osoby tak wykształcone jak wy! Wybierałyście się po konfitury w towarzystwie księżyca?

Maggie zamrugała powiekami, jej oczy przechwyciły cień odcinający się na obramowaniu drzwi. Anielski uśmiech Kate przybierał w tańczącym świetle świecy nieco demoniczny wyraz, a jej wargi, ożywione złotymi refleksami, zdawały się połykać nieme słowa przysięgi.

Spytajcie ją! zawołała Margaret, wskazując na siostrę oskarżycielskim palcem. To ona mnie tam zaciągnęła. Twierdzi, że w domu jest zjawa

Matka, zbita z tropu, zerkała z niepokojem to na małżonka, to w ciemne zakamarki sypialni. Była kobietą krągłą i zadbaną, wystrojoną w haftowany czepek, miała czarne włosy zebrane na czubku głowy i pulchne, bardzo białe dłonie mimo prac, jakie wykonywała na farmie, obfity biust ukryty pod koszulą i wydatny nos na środku sympatycznej twarzy. Gdyby się malowała, mógłby się nią zainteresować nawet hodowca koni albo sklepikarz z Rochester. Jej żywe spojrzenie zatrzymało się wreszcie na najmłodszej córce.

Dlaczego wymyślasz takie straszne bajdy, Katie?

To nie są bajdy. Na pewno słyszeliście uderzenia w ścianę i meble dochodzące z dołu

Goddammit! zawołał tata Fox. Chcesz, żeby sąsiedzi wzięli nas za nawiedzonych? Przecież na wsi ludzie boją się nowo przybyłych! Nie chcę już więcej słyszeć o tych głupstwach!

Nie przeklinaj córki powiedziała matka bo jeszcze wielebny nałoży na ciebie grzywnę.

Ale to prawda rozległ się wątły głosik Margaret że słychać hałasy. A jeśli dom źle nam życzy? Wolałabym wrócić do Rapstown!

Nie ma żadnych hałasów! uciął tata Fox. To zwierzyna, wiatr, spracowane drewno. Teraz moja kolej odpłynąć w nieświadomość na resztę tego, co zostało z nocy

Kate żywo uskoczyła w stronę okna, by uniknąć jednego z tych policzków, które zwykle kończyły mniejsze rodzinne konflikty. Ojciec miał łapy jak niedźwiedź, mógł nimi strącić głowę! Nie żeby go nienawidziła. Był wiejskim głupcem, tak dalece pozbawionym rozumu, że wierzył tylko w kazania pastora. Potomek patriotów wypędzonych z Kanady podczas wojny o niepodległość, należał do bezbarwnej rasy farmerów, upartych bigotów, plasujących się między niewolnikami i arogancką arystokracją hodowców.

Kiedy ojciec wreszcie wyszedł, Kate się roześmiała.

To nie zwierzęta, to nie wiatr, to nie spracowane drewno! To racica, mogę przysiąc na rogi naszej jedynej krowy!

Matka poruszyła się zlękniona. Jej obfita pierś falowała pod nocną koszulą.

Czyś ty oszalała? Demon przychodzi tylko wtedy, gdy go wezwiesz. Kładź się szybko obok siostry i więcej ani słowa! Trzeba już spać, dobry sen małych dziewczynek przegoni te wymysły

Kate wślizgnęła się pod kołdrę, już prawie uśpiona monotonnym głosem matki. Margaret doszła do siebie po upadku i wzdychała cicho. Jej długie rzęsy, drżące na wysokości świecy, sprawiały wrażenie, jakby miały się zająć ogniem. Wówczas z dołu dały się słyszeć trzy mocne uderzenia.

Mamuniu! szepnęła Kate. Ktoś tam jest

Ciii to możliwe, ale śpij bez obaw, mamusia rozprawi się z nim pogrzebaczem.

Nie rób mu krzywdy, proszę! Nie znęcaj się nad panem Splitfootem

Panem Splitfootem? Kimże on jest, dobry Boże? No, zapomnij już o tym, zdmuchuję świecę i księżyc, jak to się mówi.

Pani Fox stała wśród przywróconego mroku, gdzie wbrew jej woli dosięgły ją zjawiska, którym uległy obie córki. Pomyślała wówczas o najdalszej przeszłości, kiedy była w ich wieku, kiedy sama wierzyła w cudowne duchy miłości i przyszłości. Stojąc u wezgłowia dwóch łóżek, zaczęła nucić starą pieśń żałobną, która powróciła na jej wargi z czeluści pamięci

Well a hundred years from now

I wont be crying

A hundred years from now

I wont be blue9.





:


: 2017-03-18; !; : 211 |


:

:

.
==> ...

1474 - | 1460 -


© 2015-2024 lektsii.org - -

: 0.022 .