.


:




:

































 

 

 

 


Wiełko podniósł kamyk i jak nie szmyrgnie! Chciał tylko ptaka nastraszyć, ale trafił go.




Siłanowi zakręciło się w głowie. Chce odlecieć na dach, a nie ma siły. Wiełko cap! bociana za nogi i znów woła do matki:

Mamo, mamo, już go mam, trzymam go! Uwiążę mu sznurek do nogi i będę się nim bawił.

Ach, Wiełko, jak można oburzyła się matka. Nie wolno ci rzucać kamieniami w żywe stworzenia, rozumiesz? I nie pozwalam ci więzić bociana. Jego to boli tak samo, jak ciebie, synku, on się boi. Puść go zaraz.

Wiełko posłuchał matki i puścił bociana.

Usiadł Siłan na dachu. Rodzony syn rzucił w niego kamieniem, rodzony syn! A on nie mógł mu powiedzieć, kim jest.

Przeszło kilka dni. Siłan miał już własne gniazdo i patrzył z góry na swoich, na to, co oni robią. Słuchał, co mówią. A sam przemówić nie mógł.

Razu pewnego poszedł jego ojciec, stary Bożyn, orać. Zabrał z sobą wnuczka, żeby mu woły prowadził.

Siłan rozwinął skrzydła, poleciał w pole i opuścił się na ziemię obok synka. Idzie bruzdą, a tu Wiełko woła do dziadka:

Dziadku, dziadku, popatrzcie no się, to nasz bociek.

Niech sobie chodzi, nie przeszkadza nam mówi Bożyn.

Orzą, orzą, wreszcie Wiełko woła znowu:

Patrzcie, dziadku, bociek wciąż chodzi za nami.

Daj mu spokój, wnuczku, patrz lepiej na woły i prowadź je prędzej, bo już wieczór zaraz będzie.

Ale Wiełko wciąż oglądał się za bocianem, zamiast pilnować wołów.

Co ty tak liczysz bocianie pióra rozgniewał się Bożyn. Czy po to zabrałem cię w pole? A sio, bocianie! Przez ciebie chłopak nie wie, co robi.

Zamachnął się kijem do poganiania wołów, chciał tylko boćka postraszyć, tymczasem niechcący uderzył go z lekka po nodze.

Siłan odleciał z powrotem na dach. Stanął na jednej nodze, a drugą podkulił. Rodzony ojciec nie wiedział, że odpędza własnego syna, a on nie może powiedzieć, kim jest!

Wieczorem wszyscy wrócili do domu i zasiedli do wieczerzy przy ognisku. Siłan słuchał z gniazda, jak rozmawiali.

Mamo, nasz bociek przyleciał na pole, a dziadek nogę mu potrącił niechcący.

A dziadek na to:

To twoja wina, Wiełko. Czemu wciąż się oglądałeś i zapominałeś o wołach? Bardzo mi żal naszego bociana, przecież nie chciałem go uderzyć.

Ja go teraz tak lubię, dziadku, że wolałbym, żebyś tym kijem trafił mnie niż jego powiada Wiełko.

Siłan leży w gnieździe i wszystko słyszy, a serce ściska mu się z tęsknoty.

Kiedyś Bosiłka usiadła przed chatą na rozesłanej macie i nizała sobie naszyjnik ze złotych pieniążków. Nizała, nizała, potem zostawiła naszyjnik na macie i poszła do domu napić się wody.

Tymczasem Siłan cicho sfrunął z dachu, pochwycił naszyjnik w dziób i zaniósł go do gniazda.

Innym razem żona Siłana rozesłała matę na dworze, siadła na niej i wyszywała czarnymi nićmi wdowią koszulę. Wyszywa, a łzy kapią jej z oczu na haft i tak mówi:

Mniej by mi było żal i tęskno za Siłanem, żeby umarł tu w domu i żebym chociaż wiedziała, gdzie jego mogiła. A on, biedak, podobno utonął w morzu.

Płacze Neda i wspomina go, a mąż wszystko słyszy.

Kiedy odeszła na chwilę, Siłan sfrunął z dachu, zabrał kłębek czarnych nici i schował go w swoim gnieździe.

Tak przeszedł miesiąc.

Rodzice Siłana wydawali za mąż Bosiłkę. Przyszły swaty z panem młodym, zagrali kobziarze, goście wzięli się za ręce i zaczęli tańczyć.

Tańczą, nóg nie żałują, a Siłan stoi na dachu i myśli: Ech, żebym to ja też mógł zatańczyć w kole na weselu siostry"!

Wprowadzono swatów do domu, zaczęto ich częstować. A Neda wzięła synka za rękę i schowała się z nim w stodółce, żeby popłakać nad zmarłym mężem. Siłan siedział na dachu i słyszał, jak żona szlocha, a nie mógł zawołać:,,Nie płacz, ja przecież żyję"!

Nastała jesień. Dla bocianów przyszedł czas odlotu do ciepłych krajów. Zebrały się wszystkie nad rzeką, najadły się żab i odleciały na południe. Siłan musiał odlecieć z nimi, bo zamarzłby w Koniare.

Leciały trzy dni i trzy noce i jeszcze... Nareszcie doleciały do bocianiej wyspy.

Siłan żył tam znowu przez pięć miesięcy, aż do wiosny. Przez ten czas był człowiekiem i pracował z innymi.

Potem znów nalał człowieczej wody do butelki, mocno przywiązał ją sobie do szyi i razem z całym stadem bocianów odleciał na północ.





:


: 2017-01-28; !; : 315 |


:

:

. .
==> ...

1723 - | 1651 -


© 2015-2024 lektsii.org - -

: 0.011 .