.


:




:

































 

 

 

 


Zaczęło szarzeć, a on nie pomylił się ani razu i nie uląkł się diabelskich strachów.




Słońce miało już wstać niebawem, gdy w izbie stanął nagle czart w postaci Twardowskiego. Oparł się dłonią o stół obok pieniążków i pyta:

Nie pomyliłeś się?

Nie odpowiedział szlachcic, który myślał, że to Twardowski przyszedł zobaczyć, jak mu się powodzi.

No, to licz dalej! huknął czart i znikł, tylko na stole pozostał wypalony ślad jego pazurów.

Przerażony szlachcic chce liczyć dalej a tu zapomniał, na czym przerwał.

I tak przepadło wszystko.

Ale wyszło mu to w końcu na korzyść, bo chociaż majątku nie odzyskał, to jednak opamiętał się i został mnichem w bydgoskim klasztorze reformatów. Tam przez resztę życia pokutował za swoje hulanki i za to, że wdał się w diabelskie praktyki.

Przyszedł czas, kiedy Twardowskiemu zachciało się żenić. Wybrał sobie mieszczkę krakowską miernego stanu, ale fertyczną i liczka gładkiego, którą znęciło jego bogactwo.

Z początku zaczęła się z nim droczyć. Najpierw zamknęła jakieś stworzenie we flaszce z zielonego szkła i powiada:

Co to za zwierzę, robak czy wąż?

Kto to odgadnie, będzie mój mąż.

Twardowski miał diabła jako doradcę i wiedział o wszystkim, co się gdzie kryje. Toteż zawołał od razu:

To pszczółka, waćpanno, to pszczółka!

I zgadł.

Ona jednak postawiła mu nowy warunek:

Chcę, żebyś mnie wasza miłość przewiózł łodzią po Wiśle, ale tak, żebyśmy jechali pod prąd bez żagla ani wioseł.

Zgoda! zawołał Twardowski i powiózł ją tak w stronę Tyńca, a ludzie podziwiali spod Wawelu tę jazdę.

Na tym się jednak nie skończyło, bo ona zażądała jeszcze czegoś nowego:

Chcę być kramarką na krakowskim rynku. Zbuduj mi tam domek, żebym miała gdzie sprzedawać garnki.

Twardowski podkręcił wąsa, z uśmiechem wziął ją za rączkę i wprowadził pod Sukiennice. A tam stał już przygotowany dla niej domeczek z wypalonej gliny. Przed nim na półkach i na ławach rozstawiono garnki i garnuszki, donice i miski, i dzbanki, i dwojaczki. Wszystko śliczne, polewane w kogutki, w lelije, w kocie pazurki, w sosenki, w różyczki.

Teraz już zgodziła się zostać żoną Twardowskiego.

Ale od tej pory dopiero zaczęły się psoty!

Siedzi sobie pani Twardowska na krakowskim rynku, plotkuje z kumoszkami i garnki sprzedaje. Kupujących nie brak, bo straganiarka urodziwa, a towar wyborny.

Wtem wjeżdża na rynek okazała kolasa, a w niej pan Twardowski przy szabli, w kontuszu i żupanie, w kołpaku z piórem i w czerwonych butach. Aż łuna od niego bije.

Przed nim dwaj hajducy drogę torują myślałby kto, że to hetman jaki albo wojewoda na Wawel jedzie do króla jegomości.

Wtem kolasa przystaje obok straganów i Twardowski klaszcze na czeladź. Ci rzucają się na stragan pani Twardowskiej i nuż tłuc pałkami, nuż rzucać na ziemię garnki i misy, nuż deptać po nich obcasami...

Twardowska w krzyk, w lament, a mąż wygląda z kolasy i śmieje się do rozpuku.

Nie płacz woła jutro ci sprawię piękniejsze!

Tak się to z żoną przekomarzał.

Ale dobrze z sobą żyli. Tylko dzieci nie mieli. Ludzie szeptali, że błogosławieństwa bożego brak temu stadłu.

W czary Twardowski nie wtajemniczył żony. Miał na czary komnatę osobną, sklepioną, na ciężkie wrzeciądze zamykaną, w niej foliały, butle przeróżne i palenisko.

Nikomu zachodzić tam nie dozwalał oprócz jednego ucznia zaufanego, a i ten nie do wszystkich sekretów był przypuszczony.

W owej komnacie Twardowski warzył tajemnicze zioła, sporządzał driakwie i maście. Prócz tego, jak powiadają, złoto nawet wytapiał.

Jego sława lekarska rozeszła się szeroko. Z całej Polski zjeżdżano się do niego po radę na przeróżne choroby, czasem nawet przez granicę czeską albo węgierską przetoczyła się kolasa wioząca kogoś, kto jego porady potrzebował.

Twardowski od jednych brał pieniądze za leczenie, od innych nie brał jak się zdarzyło. Naprawdę to tych pieniędzy nie potrzebował, miał ich od czarta jak piasku.

Szeptano też, że umie wywoływać dusze zmarłych. Miał lustro z polerowanego kruszcu, w czarną dębową ramę ujęte. W tym lustrze ukazywały się patrzącym różne dziwy, w nim też oglądali nieboszczyków tak, jakby ci jeszcze żyli.





:


: 2017-01-28; !; : 326 |


:

:

, .
==> ...

1595 - | 1474 -


© 2015-2024 lektsii.org - -

: 0.009 .