.


:




:

































 

 

 

 


Jakże mam pójść? pyta córka. Nie znam drogi.




Dam ci małe saneczki. Pchnij je pod wiatr i pójdź za nimi. Wicher będzie ci rozwiązywać rzemyki u kożucha. Nie zatrzymuj się, nie wiąż ich. Wicher będzie ci nabijać śnieg do futrzanych butów. Nie przystawaj, nie wytrząsaj śniegu. Spotkasz wysoką górę. Wejdź na nią. Tam się zatrzymaj, zawiąż rzemyki u futra i wysyp śnieg z butów. Kiedy będziesz na tej górze, przyleci ptaszek. Będzie chciał usiąść ci na ramieniu. Nie odpędzaj ptaszka. Pogłaskaj go, ogrzej. Potem siądź na sanki i spuść się z góry. Sanki zawiozą cię przed wejście do jurty Kotury. Wejdź tam. Niczego nie ruszaj. Usiądź i czekaj. Przyjdzie Kotura. Rób, co ci każe.

Najstarsza córka ubrała się, stanęła za sankami, pchnęła je pod wiatr i poszła za nimi.

Kiedy wicher rozwiązał jej rzemyczki u futra zatrzymała się i zawiązała je. Kiedy śnieg nasypał jej się do butów przystanęła i wysypała go. Długo szła i szła w zawierusze, wreszcie doszła do góry. Wdrapała się na nią z trudem. Wtem przyleciał ptaszek i chciał usiąść na jej ramieniu. Zaczęła machać rękami, więc ptaszek krążył, krążył, ale usiąść nie śmiał i odleciał.

Dziewczyna siadła na sanki, a sanki zawiozły ją prosto przed wejście do jurty Kotury.

Weszła tam, patrzy leży pieczone mięso jelenie. Rozpaliła ogień, ogrzała się i zaczęła odrywać tłuszcz z pieczeni. Jadła kawał po kawałku. Dużo zjadła, bardzo dużo.

Wtem usłyszała, że ktoś podchodzi do jurty. Uchyliła się skóra u wejścia i wszedł młody olbrzym. To był Kotura, pan wichrów. Popatrzył na dziewczynę i zapytał:

Skąd przyszłaś? Czego tu chcesz?

Ojciec przysłał mnie do ciebie.

Po co?

Ebyś mnie wziął za żonę.

Wstań i ugotuj mięso, które przyniosłem z polowania. Dziewczyna ugotowała mięso. Kotura kazał jej podzielić je na dwie równe części i powiedział.

Jedną połowę my będziemy jedli, a drugą włóż do niecułki i zanieś do sąsiedniej jurty. Nie wchodź tam, tylko poczekaj u wejścia. Wyjdzie do ciebie stara kobieta. Oddaj jej mięso i czekaj, aż ci wyniesie niecułkę.

Dziewczyna wzięła mięso i wyszła z jurty. A zawierucha dokoła wyje, śnieżyca sypie, mroźna wichura szarpie nie widać nic. Co można znaleźć w taką zamieć?

Dziewczyna odeszła trochę w bok. Postała, pomyślała i wyrzuciła mięso w śnieg. Wróciła do jurty z pustą niecułką.

Kotura popatrzył na nią i zapytał:

Zaniosłaś mięso?

Zaniosłam.

Pokaż niecułkę. Zobaczę, co dostałaś za to. Dziewczyna pokazała pustą niecułkę. Kotura nic nie powiedział. Podjadł sobie i położył się spać.

Na drugi dzień rano wstał, przyniósł do jurty surowe skóry jelenie i rozkazał:

Idę na polowanie, a tymczasem wypraw te skóry i uszyj mi z nich ubranie, kapce i rękawice. Kiedy wrócę, przekonam się, co potrafisz.

Poszedł polować w tundrze, a dziewczyna wzięła się do roboty.

Wtem uniosła się skóra u wejścia. Siwa, stara kobieta weszła do jurty i poprosiła:

Coś mi wpadło do oka, nie mogę tego wyjąć. Pomóż mi.

Nie mam czasu! zawołała dziewczyna. Nie przeszkadzaj mi w robocie!

Staruszka nic nie powiedziała, tylko odwróciła się i wyszła.

Dziewczyna została sama. Gniecie skóry, skrobie, kraje nożem, szyje odzież dla Kotury. Szyje byle jak, bo strasznie się śpieszy, żeby zdążyć. Jeden dzień to za mało czasu. Zresztą nie ma czym uszyć porządnie.

Wieczorem Kotura wrócił z polowania i pyta:

Odzież dla mnie gotowa?

Gotowa.

Kotura pomacał skóry twarde, źle wyprawione. Obejrzał zeszyte krzywo, nie na jego, miarę. Rozgniewał się i wypędził dziewczynę z jurty. Nie wiadomo, co się z nią stało przepadła.

Zawierucha sypnęła śniegiem jeszcze gęściej, zawyła jeszcze okrutniej.

Siedzi starzec w swojej jurcie dniem i nocą, słucha wycia wichury. Wreszcie mówi tak:

Najstarsza córka nie posłuchała mnie. Zrobiła nie tak, jak jej kazałem. Dlatego zamieć nie ustaje. Kotura się gniewa. Druga moja córko, zbieraj się w drogę.

Zrobił saneczki, powiedział jej to samo, co mówił najstarszej, i wysłał ją do Kotury,

Sam siedzi z najmłodszą córką i czeka, aż zadymka ustanie.

Rednia córka pchnęła saneczki pod wiatr i poszła za nimi. Po drodze wiatr rozwiązał jej rzemyki u futra, przewiała ją mroźna wichura. Nabiło jej śniegu do butów, nogi jej zmarzły. Nie wytrzymała. Za wcześnie zawiązała rzemyczki, za wcześnie wysypała śnieg. A na górze odpędziła ptaszka.

Zjechała na saneczkach pod jurtę Kotury. Weszła, rozpaliła ogień i najadła się jeleniej pieczeni. Kiedy wrócił Kotura, ugotowała mięso, jak kazał. Ale nie odniosła połowy staruszce, tylko wyrzuciła mięso w śnieg. A Koturze powiedziała, że odniosła.





:


: 2017-01-28; !; : 321 |


:

:

: , .
==> ...

1647 - | 1612 -


© 2015-2024 lektsii.org - -

: 0.013 .