.


:




:

































 

 

 

 


Teraz poczekaj chwilę, aż odejdę powiedział królik i wbiegł na urwisko.




Schował się za pniem palmy i zawołał:

Ciągnij!

Wielorybica pociągnęła za linę, ale nie wysilała się zanadto, bo po co się wysilać dla maleńkiego królika? Nie wiedziała, że to wcale nie królik trzyma drugi koniec liny, tylko słoń.

Słoń też usłyszał, kiedy królik zawołał: ciągnij!" i myślał, że to do niego. Ale zanim zdążył pociągnąć, poczuł, że lina szarpnęła go za trąbę. Zdziwił się i rozgniewał, że królik szarpnął tak mocno.

Co sobie ten komar wyobraża", pomyślał słoń.,,Kiedy tak, to mu pokażę, co to jest siła słonia". I pociągnął mocno.

Poczuła to wielorybica. Ona też myślała, że to królik ją ciągnie i strasznie się zdziwiła, że taka odrobinka wlecze ją po wodzie w stronę brzegu.

E, tak nie będzie, mój kochanku", pomyślała. Zaraz się przekonasz, co to jest wielorybica".

Naprężyła grzbiet i ogon, pociągnęła z całej siły i zaczęła oddalać się od brzegu.

Kiedy słoń poczuł takie gwałtowne szarpnięcie i coś zaczęło go ciągnąć z potworną siłą, wparł się wszystkimi czterema nogami w ziemię, żeby się nie dać. Nic nie pomogło, wielorybica była o wiele silniejsza.

Słoń ciągnął, ryczał ze złości, opierał się jak mógł nie dał rady. Lina powlokła go w stronę urwiska i wio! zjechał na brzeg morza. Ledwo zatrzymał się nad samą wodą.

Byłby z pewnością utonął, gdyby wielorybica nie przestała płynąć zdumiona, że przyciągnęła nie królika, tylko słonia.

Nie mniej zdziwiony był słoń, kiedy zamiast królika zobaczył wielorybicę. Ale ją to zdarzenie rozśmieszyło, a słoń był zły. Sapał i wściekłym wzrokiem szukał królika. Nie widział go, bo królik siedział cichutko za pniem palmy i tylko zerkał stamtąd ukradkiem.

Ha, ha, ha zaśmiała się wielorybica to ci z nas zażartował ten puchowy kłębuszek! Ale cieszę się, że to nie on ciągnął, tylko ty, trąbonosy. Byłoby mi wstyd, bo z początku trochę mnie poruszyłeś z miejsca.

Słoń nie przestawał sapać ze złości.

Musimy znaleźć tego szczura i zabić go ryknął.

Jakże mam go szukać na lądzie, kiedy nie umiem chodzić powiedziała wielorybica. Jeżeli już chcesz koniecznie, to sam za nim biegaj. Ale myślę, że mógłbyś mu darować. Pewno trochę wyśmiewałeś się z niego, tak jak i ja, kiedy się zabawnie czupurzył.

Nie daruję mu ryknął słoń nie daruję za nic! Znajdę go, zatłukę go trąbą i rozdepczę jak robaka.

Królik to usłyszał i pomyślał, że najwyższy czas schować się lepiej.

O parę kroków od niego leżała wyschnięta kość. Była to czaszka konia, który umarł tam ze starości może sto lat temu. Czaszka leżała sucha, biała i pusta. Królik wysunął się zza pnia i ukrył się pod nią.

Tymczasem słoń gramolił się pod górę dysząc i parskając.

Rozejrzał się i nigdzie nie dostrzegł wroga, więc zapytał:

Końska czaszko, czy nie widziałaś gdzie królika?

Królik jęknął z głębi czaszki i zawołał zmienionym, drżącym głosem:

Ooo, nie wymawiaj tego strasznego imienia... Popatrz na mnie. Przed chwilą byłem pięknym, żywym koniem. Wtem podbiegło to okropne zwierzę i wiesz, co mi zrobiło? Nastawiło na mnie wąsik. Jak tylko nastawiło na mnie wąsik, od razu mnie tym zabiło. Uciekaj stąd co prędzej, bo ono tu może gdzie się schowało i ciebie też zabije swoim zaczarowanym wąsikiem.

Słoń się przeraził i zaczął uciekać, ile miał sił w nogach.

Królik wyskoczył z czaszki i wołał za nim:

Wujciu słoniu, nie uciekaj tak prędko, bo zgubisz ogon! Poczekaj na mnie, chciałbym ci pokazać mój śliczny wąsik!

Kiedy słoń usłyszał o wąsiku, zaczął biec tak prędko, że aż się za nim zakurzyło.

Uciekł na koniec świata.

Nie wiem, czy ta historia jest prawdziwa, ale chyba tak. Przecież sami wiecie, jak łatwo jest spotkać królika, a jak trudno spotkać słonia. Widać słonie wciąż jeszcze się boją, żeby nie zaczarowały ich króliki.

TRZY SIOSTRY U WŁADCY WICHRÓW

W osadzie na dalekiej Północy żył starzec, który miał trzy córki. Najmłodsza była najładniejsza i miała najwięcej rozumu.

Biednie im się żyło. Ich skórzana jurta była dziurawa i połatana. Mieli za mało ciepłej odzieży futrzanej. Kiedy ścisnęły najgorsze mrozy, siedzieli w jurcie i grzali się przy ognisku. Ale na noc gasili ogień i kładli się spać, a wtedy marzli aż do rana.

Jakoś w połowie zimy zawyła nad tundrą straszliwa wichura ze śnieżycą. Wieje dzień, wieje drugi, wieje trzeci wydaje się, że porwie z sobą skórzaną jurtę. Ludzie nie mogą wyjść na dwór, siedzą w jurcie zziębnięci i głodni.

Starzec z córkami słucha, jak wyje zamieć, wreszcie mówi tak:

Zawierucha sama się nie skończy. Wypuścił ją na świat Kotura, pan wiatrów. Pewno się gniewa. Widać chce, żebyśmy mu przysłali dobrą żonę. Idź ty, najstarsza córko. Idź, proś go, żeby wstrzymał zamieć. Jak nie pójdziesz, zginie cały nasz lud.





:


: 2017-01-28; !; : 289 |


:

:

: , , , , .
==> ...

1715 - | 1559 -


© 2015-2024 lektsii.org - -

: 0.011 .